4 PoKOJE


dawid 2013-10-27 Recenzje Warszawa, Praga Północ
Kawa:
[do poprawy]
Miejsce:
[warte polecenia]

Smutno mi… Niestety, to nie będzie dobra recenzja, a szkoda, bo jakoś naprawdę mam dużą ochotę napisać lepiej niż mogę… No ale dobrze, palmy tę kawę.

4 pokoje zaczynają się baaardzo dobrze. Już sama nazwa jest świadoma – Tim Roth nad barem wita mnie w stroju boya hotelowego. Lokal zdecydowanie wyróżnia się na tle okolicy – jesteśmy na Starej Pradze. Po drodze zniszczone, nieotynkowane kamienice szczerzą zęby balkonowych resztek. Pordzewiałe kioski, warzywniaki i mięsne, męski fryzjer nawet jest. A tu nagle – 4 pokoje. Bardzo wyróżniające się miejsce, atakuje czerwienią, pełnym wystrojem. Wchodzę, uśmiecham się  zamawiam kawę – americano z mlekiem (flat white brak). Iza domawia cappuccino, siadamy i przygotowujemy się do degustacji.

 

Tylko coś mnie cholera uwiera. Obsługa? Nie, miła, uśmiechnięta blondynka, zamówienie kawy było prawdziwą przyjemnością. Ziarna dostarcza Java coffee, więc jest ok. Dostajemy kawy. Iza, masz jakiegoś białego gluta zamiast pianki. U mnie też nie lepiej – what the hell?! Nie, nie zrażę się. To cudownie, że Stara Praga się rozwija, że jest tu takie przyjemne miejsce. Że rozwój, a nie gnój. Nie poddam się tak łatwo. Piję…

Noż żesz… – „dżuma, syfilis franca i trąd!”- żeby zacytować Triss Merigold.  Kwaśne to, gorzkie to. Sprawdzam też cappuccino Izy. Tu z kolei mleko z jakąś podejrzaną łatwością zabiło większość smaku kawy. Niestety, o podaniu już widać, że nie ma umiejętności. Nie wiem, czy to tylko przyrządzenie, czy też ktoś nie kupił nowe dostawy w Javie, ale to zdecydowanie nie to. Zostaje też posmak, taka gorycz z tyłu gardła, co za cholerę nie chce zejść.

Ja użyję mniej ostrych słów, jednak chodzi nam o to samo – ta kawa mi nie smakuje. Jest przede wszystkim gorzka. A gdy poszukasz jeszcze dalszych smaków to przebija się niemiła kwasowość. Nie wypiłam jej do końca, a mimo to nieprzyjemny posmak pozostał mi w ustach.

Tak jak Dawid napisał – nie do końca jesteśmy pewni czy chodzi o samo ziarno. Jest tyle „możliwości” popsucia smaku kawy przy jej przygotowaniu, że trudno bez patrzenia bariście na ręce znaleźć przyczynę.

Pamiętajmy jednak, że mówimy o samej kawie – jej nie polecamy. Samo miejsce natomiast wydaje się być przyjemnym zakątkiem do odetchnięcia i przystania na chwilę. Połączenie drewna, starych mebli, czerwonej kostki, ciekawej tapety, dobrej i spokojnej muzyki sprzyja rozmowie lub też przyjemnej chwili z książką.

Zdecydowanie zgadzam się. Można wypić herbatę w wielu gatunkach, podobnie z piwem, naleśniki i śniadania też znalazły tu swoją przystań. Dodatkowo lokal jest przestronny, ale spokojny. Całość w rezultacie daje miejsce, w którym zdecydowanie można zatrzymać się na dłuższą chwilę. ALE, znam parę wymagających osób, które po prostu pokręcą nosem. Bo nie ma w tym nic specjalnego. Porządnie, ale na średnim poziomie. No i minus za toalety. Mało w nich światła, przy ścianie stoi mop i środki czystości, na podłodze jakaś woda stoi. Zapachów brak, na szczęście, ale Miś Latryniś musi uważać, gdzie łapki stawia. Na tym tle, biorąc pod uwagę jak bardzo się cieszę, że takie miejsca są i się utrzymują w „dziewiczych” jak dla mnie jeszcze terenach Pragi (jest dość daleko od Snu Pszczoły i okolic) – braki w kawie bolą jeszcze bardziej. Szkoda, choć mam nadzieję, że będziecie pamiętać o tym miejscu będąc w okolicy. Warto docenić, zapamiętać i wpaść!