No to wylądowaliśmy. Zdecydowana zmiana otoczenia. Powiśle uniwersyteckie – Kafka na Oboźnej. Czy studenty mają dostęp do dobrych ziarenek? Zobaczmy…
Kafka największe wrażenie robi latem, suto zastawiona stolikami grzejącymi się pysznie w słońcu. Niestety, nie ta pora-lądujemy tu w grudniu. Czy Kafka będzie w stanie się obronić w takich warunkach? Według mnie – tak. Miejsce jest konkretnie wymieszane. Powiedziałbym eklektyczne, gdyby tu miało miejsce jakieś zestawienie konkretnych stylów. Zamiast tego mamy całkowite wymieszanie. Królują proste stoliki i drewniane krzesła, do tego trochę stołków i parę kanap. nad głowami kartonowo-gipsowe chmurki, bar wąski, praktycznie tylko do zamówień. Brakuje mi czarnej ściany pyszniącej sie kredowym menu. Zamiast tego-pare mniejszych tabliczek. Zdecydowany plus za ścianę książek, z której jak rozumiem dość łatwo jest wyciągnąć coś dla siebie ale też zostawić trochę starej makulatury. Po studencku.
Mimo tego zamieszania, Kafka dysponuje oryginalnie własnymi filiżankami do kawy. Zamówiliśmy więc dwa bąbelki z porcelany – flat white i cappuccino. Siadamy, dumnym okiem magistrów studiów wyższych patrzymy przez okna, praktycznie stanowiące ściany przybytku (me gusta). Łyk, zmiana filiżanek, drugi łyk. No i opinię mamy gotową. Iziu?
Fakt, MDM staje przed oczami 🙂 Chyba też jeśli chodzi o wystrój. Im dłuzej myślę, tym bardziej widzę w Kafce duży MDM (a w MDM małą Kafkę). No i podobnie jak tam, mam o kawie zdecydowanie lepszą od Izy opinię. Rzeczywiście, mieszanka jest tu gorzka, wyraźna w smaku. I to mi się podoba. Kawa ma być kawą, a nie jakąś zalewajką. Zdecydowanym plusem jest przygotowanie. Bardzo ładne wzorki (śmiejcie się, ale po tatuażach i rurkach baristy, wzorek jest najlepszym sposobem weryfikacji dobrej kawy – ale uwaga, dobry wzorek wskazuje na dobrą kawę, zły – już niekoniecznie), zdecydowana różnica w smaku flat i cappuccino – słowem, dobra ręka obsługiwała ekspress.
Wśród możliwości gastronomicznych miejsca znajduje się tez wiele „coś na ząb” pozycji- naleśnik ze szpinakiem Izy był naprawdę przedni – w wielkości zaspokajającej nawet obiadowy apetyt. Cudos za domowy sernik w czekoladzie – podobnie jak naleśnik w bardzo hojnej ilości. Duży plus:)
No tak, samo miejsce jest przyjemne. Można tutaj dobrze zjeść i też dlatego prędzej uraczysz tu zapach pieczonego sera niż świeżo palonej kawy. Sporawa półka z książkami sięga aż po sufit i stanowi bardzo miłe dla oka ocieplenie wnętrza. Jeśli dobrze usiądziesz zauważysz, że pomiędzy książkami jest „tajemnicze okienko”, gdzie pojawia się głowa pani sprawdzająca czy są brudne naczynia. Cudowne;) Zestawienie ze sobą „ozdób” pozostałych ścian tj. poroża jeleni czy chmury pod sufitem zastanawiają, czy aby na pewno był jeden spójny pomysł na to miejsce. But who cares:) jest przyjemnie, choć zdecydowanie polecam to miejsce na spotkanie ze znajomymi i zjedzenie dobrego posiłku niż spędzenie spokojnego czasu z książką i kawką.
Rzeczywiście – wg mnie zawsze da się poczytać książkę, ale zdecydowanie nie to autor miał na myśli. Miejsce ma kawę w menu, ale nie jest to ich oczko w głowie. Szanuję i zwracam uwagę – mimo niekawowego nastawienia dostaniecie tu dobrze wyparzone ziarenka – o mocno gorzkim smaku ,ale zrobione jak należy – więc jesli lubisz moc kawy MDM, ale życzyłbyś dobie jednak lepszego podania – to Kafka jest Twoją odpowiedzią