Ministerstwo Kawy


dawid 2013-09-15 Recenzje Warszawa, Śródmieście
Kawa:
[ideał]
Miejsce:
[świetne]

Poddaję się. Nie mogę… No to po prostu jest nie do przejścia. Trafiliśmy do Ministerstwa Kawy. Za barem kto – no oczywiście dwóch chudych jak przecinek brodatych gości, w czapkach na głowach, tatuażach od nadgarstka wzwyż i ruruniach jakby je krawiec już na delikwencie zszywał. Filtry stanęły mi przed oczami. Następnie zanurzyłem usta w pięknie wzorzystej, gęstej panie flat white. I, znów jak w filtrach, nogi mi się ugięły. Jakby barista rozmawiał z ziarnami codziennie rano, przed otwarciem mały huddle im robił, a na koniec odbywał rozmowę motywacyjną z każdym ziarnem osobno. Koniec, moja niechęć do hipsterstwa potłuczona, w trumnie leży ziemią przysypana z nadzieją że kawowiec zamiast nagrobka wyrośnie. Jeśli robisz TAKĄ kawę, to oznacza że twoje podejście ma jednak jakiś sens. Następnym razem, kiedy będę chciał napić się dobrej kawy barista będzie musiał pokazać spodnie…

Dziś nie był łatwy dzień. Powoli witamy jesień, deszczowy wieczór o tym bardzo dobrze przypomina. W takiej ponurej atmosferze wchodzę do Ministerstwa Kawy, gdzie pełna klientów sala, wszechobecny gwar i nieuśmiechnięty Barista nie poprawia humoru. Jest jednak coś co odmienia wszystko. Próbuję mojego cappuccino, które wygląda świetnie i… zamykam oczy. Delikatny, ale pełny smak kawy, jest w tym momencie lekiem na zapomnienie wszystkiego o czym napisałam wcześniej. Masz wrażenie, że kawa rozpływa ci się w ustach.. czy może być lepiej? Tak, idę po drugą kawę.

Cappuccino i Flat White przyrządzone perfekcyjne. No i smak..!
Jak więc widzicie, opinie dziś o kawie są bardzo pochlebne. Pokontynuujmy ten wątek. Sam lokal, pomijając już oczywiście świetną lokalizację, posiada cudownie wielkie tafle szkła jako okna, cztero-z-hakiem metrowe wysokości dają oddech mimo zatłoczenia lokalu (byłem w Ministerstwie wcześniej od Izy – wtedy dopiero był tłok). Styl wykończenia? Hm, to się chyba jakoś tak Hautre Couture lub inszej z francuska zowie (sprawdzę za chwilę). Jasnoszary ociepla przestrzeń, łamie higieniczną biel kafli. Bardzo podoba mi się żyrandol, złożony z nastu typowych lampek biurkowych. Czarne tablice są oczywiście obecne, jednak zamknięte w bieli kafli i szarości ścian nie przytłaczają przestrzeni. Drewniane stoliki na czarnych, metalowych nogach świetne. Jeśli już czegoś brak, to chciałbym więcej foteli w kratę (jest tylko jeden – jakoś te drewniane krzesła krzyczą (nie mieliśmy już więcej pieniędzy, wzięliśmy co było). Szkoda. Tylko żeby nie było – krzesła to już po prostu wołanie o ideał. Ah, no i miś-latryniś stuka mnie łapką (ostatnio coś go rzadko widywałem – na wakacjach chyba był, czy coś). Ciekawie rozwiązana toaleta. Po prostu zrobiono toaletę dla inwalidów, z tym, że jest to jedyna toaleta. No i powiedzieć muszę, że zwłaszcza biorąc mój całkiem słuszny wzrost, korzystanie z niej jest prawdziwą przyjemnością. Oczywiście pełen porządek, – śmietniczek, ręczniczek, mydełko i papierek. Eh, tutaj też nie dali plamy – aż przyjemnie ze szczęścia popuścić 😉

To ja teraz chwilę o.. atmosferze. Wyraźnie możemy rozróżnić dwie grupy klientów w tym lokalu: osoby, które znają się z baristami oraz reszta. Wokół baru raz na jakiś czas zbiera się więcej osób, serdecznie się witając, rozmawiając na różne, często kawowe tematy. A z drugiej strony mamy zwykłych szarych klientów, którzy może i by chcieli trochę poczuć atmosferę rozmowy, przyjemnej konwersacji z baristą, który odwzajemni Twój uśmiech. Niestety widocznie panuje tutaj zasada – energię na rozmowę przeznaczamy  na znajomych, a klientów po prostu obsługujemy. Tak, w tej kawiarni czujesz się najlepiej gdy… znasz się z baristami. Szkoda.

Nic dodać – Izia, co faktem, potrafi z menu przeczołgać obsługę, ale w końcu co jest złego w wypytaniu co to znaczy pełnoziarnisty chleb czy co jest w tarcie? Nic, zwłaszcza, jeśli jesteś po drugiej stronie baru. Jeszcze może coś o kawie by się przydało, nieprawdaż? I im dłużej siedzę, tym bardziej mnie irytuje to „towarzystwo wzajemnej adoracji”. Samo w sobie mnie to nie razi (według zasady rób co chcesz), ale cierpi na tym realna klientela, co już nie jest dopuszczalne.

Jak już pisaliśmy wcześniej – kawa jest cudowna. Wyraźna w smaku, z dodatkowymi aromatami, których niemożność określenia stawia poprzeczkę – nie ten etap rozwoju możliwości smakowych jeszcze. Co nie zmienia faktu, że i bez nazwy smak bardzo mi się podoba. Inaczej niż w Przystanku MDM, ta kawa nie powala mocą. I dobrze, niewielu jest amatorów tak mocnych wrażeń – a w końcu moc i wyrazistość smaku to dwie różne zmienne.

Słowo o ofercie – a tutaj jest zamożna – 4 rodzaje espresso, 3 rodzaje mochy, do tego aeropress i drip. Nawet inka, do tego kawy mrożone, czekolady, soki, herbaty w wielowątkowym asortymencie i smoothies. Ciekawą opcją jest espresso za 4 zł jako opcja „przy barze”. Nie spodziewałem się, bo ceny są trochę powyżej średniej – 12.50 zł za flat white to o jakieś 2 zł za dużo na mój gust. Gastro oferta obejmuje kanapki i ciasta – wyglądające bardzo dobrze i choć nie spróbowałem to zdziwiłbym się, gdybyście się zawiedli (ale ta cud tarta mogłaby być większa za 13.50). Ah, no i wino – 5 rodzajów, w tym CAVA (jakieś ichnie musujące sygnowane jak mniemam) w wersji mimosa, czyli pół szampan pół owoce cytrusowe.

Chcesz się napić świetnej kawy? Szczerze zapraszam do Ministerstwa Kawy, gdzie dostaniesz to czego oczekujesz. Według mnie jest to jedna z najlepszych kawiarni w tym mieście.
Nasze uwagi dotyczą innej kwestii- kontaktu z obsługą. A może tak właśnie musi być? Prawdziwy barista to ten, o którego łaski trzeba się bardzo starać? Pytanie zostawię bez odpowiedzi.